DZIEŃ ZADUSZNY - WIECZNY ODPOCZYNEK RACZ IM DAĆ PANIE...
W Dzień Zaduszny nie o wspominanie chodzi. Raczej o to, by tym, którzy
przeszli już na tamten świat, pomóc osiągnąć szczęście wieczne.
Wymyślony? Niebiblijny? Nie mający
zakorzenienia w Tradycji? Takie opinie słychać czasem w Dzień Zaduszny, kiedy
katolicy modlą się za zmarłych. Wiara, że po śmierci jest jeszcze coś innego
niż tylko niebo i piekło, bywa czasem uważana za dodawanie czegoś do
niezmiennej nauki Jezusa. Ale gdy uczciwie się zastanowić...
Modlitwa za zmarłych ma sens
Kiedy Jezus uczył o grzechu przeciw
Duchowi Świętemu, wspomniał, że nie będzie on przebaczony ani w tym wieku, ani
w przyszłym. Czy to tylko takie semickie określenie, że nie będzie wybaczony
nigdy? Może. Ale podsuwa myśl, że nie każdy brud grzechu dyskwalifikuje jako
kandydata do nieba. Są widać grzechy, z którymi człowiek może wejść do nieba...
O „zbawieniu przez ogień” wspomina
też św. Paweł (1 Kor 3, 15). Wiara w istnienie czegoś takiego, co nazywa się
czyśćcem, wynika jednak przede wszystkim z faktu, że modlimy się za zmarłych.
Piękne świadectwo złożenia ofiary za zmarłych znajdujemy w Starym
Testamencie, gdy Juda Machabeusz składa ofiarę przebłagalną za zabitych, by
byli uwolnieni od grzechu (2 Mch 12, 45). A żyjący na przełomie IV i V wieku
patriarcha Konstantynopola, Jan Złotousty, tak nauczał: „Nieśmy im (zmarłym)
pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę
ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im
jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy
za nich nasze modlitwy”.
Wydoskonalić się w miłości
W czyśćcu – uczy Kościół – zmarły
jest już pewien zbawienia. Czeka jednak na oczyszczenie. Niebo jest bowiem
wspólnotą wydoskonalonych w miłości. A jeśli czyjaś miłość jest jeszcze mocno
skażona miłością własną czy jakimiś złymi przyzwyczajeniami? Jeśli – jak to
ktoś powiedział – człowiek po śmierci przychodzi do Boga z rękoma czystymi, ale
pustymi?
Ten, choć na ogół był porządnym
chrześcijaninem, miał słabość do wódki, tamten do papierosów. Jeszcze inny,
nawrócony pod koniec życia, nie zdążył naprawić wyrządzonego zła. Czy nie tacy
potrzebują przed wejściem do nieba jeszcze jakiegoś oczyszczenia? Być może nie.
Przecież Bóg, zgodnie z tym , czym mówił Jezus w przypowieści o robotnikach
zatrudnianych w winnicy od rana do późnego popołudnia, może dać i temu ostatniemu
tyle, ile pierwszemu. Ale problem w tym, że niektórzy do nieba zwyczajnie muszą
jeszcze dorosnąć.
Wśród różnych warunków uzyskania
odpustu zupełnego jeden wydaje się dość kłopotliwy. Wolność od przywiązania do
jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego. Bywa tak, że człowiek ufa Bogu i nie ma
na sumieniu jakichś wielkich grzechów. Ale jest do grzechu przywiązany.
Ciągle pociąga go zakazany owoc. Nie uważa go wcale za zgniły. Grzech jest dla
niego czymś pociągającym i powabnym, tylko albo nie ma okazji go kosztować,
albo nie ma odwagi, bo boi się kary. Ot, mąż, który wprawdzie jest wierny
żonie, ale tylko dlatego, że żadna inna go nie chciała albo dlatego, że bał
się, co to będzie, kiedy jego grzech się wyda. Czy taki człowiek nadaje się do
nieba? Przecież we wspólnocie doskonałych w miłości będzie zwyczajnie
nieszczęśliwy. Ciągle będzie tęsknił za zakazanym owocem. Czyściec jest właśnie
po to, żeby taki człowiek zmądrzał.
Ku pomocy
To był trudny szlak. Z tych, na
których niektórzy wpadają w panikę i nie potrafią zrobić ani kroku
naprzód. Na dodatek zaczynało padać. Trawers po grani nad przepaściami z obu
stron wydawał się jednemu z moich kolegów czymś przerażającym. Pewnie gdyby był
sam, wcześniej czy później zdecydowałby się zrobić tych parę kroków. Droga w
drugą stronę była długa i też niełatwa. Ale pomógł mu inny kolega. Poszedł
pierwszy. A potem cierpliwie udzielał wskazówek. Gdzie postawić nogę, czego się
złapać... Dzięki niemu wszystko poszło w miarę szybko.
Modlitwy za zmarłych, ofiarowane za
nich msze, posty czy dzieła miłosierdzia, to wyciągnięta do zmarłych w czyśćcu
pomocna dłoń. Jasne, bez też niej wcześniej czy później trafią w końcu do
nieba. Ale dlaczego im nie pomóc, by osiągnęli szczęście wieczne jak
najszybciej? Śmierć nie jest przecież kościelną ekskomuniką. Ci ludzie ciągle
są członkami wspólnoty Kościoła. I tak jak troszczymy się o biednych czy
chorych, tak zwyczajnie wypada nam nie zapominać i o zmarłych. Zresztą
pomagając im naszymi modlitwami sami też wiele zyskujemy. Tak jak Pan Bóg nie
pozostawia bez odpłaty kubka wody podanego spragnionemu bratu, tak i tę naszą
służbę dla cierpiących w czyśćcu hojnie wynagrodzi.
***
Katechizm Kościoła katolickiego o czyśćcu (1030-1032)
Ci, którzy umierają w łasce i
przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już
pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać
świętość konieczną do wejścia do radości nieba.
To końcowe oczyszczenie wybranych,
które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem.
Naukę wiary dotyczącą czyśćca sformułował Kościół przede wszystkim na Soborze
Florenckim i na Soborze Trydenckim. Tradycja Kościoła, opierając się na
niektórych tekstach Pisma świętego , mówi o ogniu oczyszczającym:
Co do pewnych win lekkich trzeba
wierzyć, że jeszcze przed sądem istnieje ogień oczyszczający, według słów Tego,
który jest prawdą. Powiedział On, że jeśli ktoś wypowie bluźnierstwo przeciw
Duchowi Świętemu, nie zostanie mu to odpuszczone ani w tym życiu, ani w
przyszłym (Mt 12, 32). Można z tego wnioskować, że niektóre winy mogą być
odpuszczone w tym życiu, a niektóre z nich w życiu przyszłym .
Nauczanie to opiera się także na
praktyce modlitwy za zmarłych, której mówi już Pismo święte: "Dlatego
właśnie (Juda Machabeusz) sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych,
aby zostali uwolnieni od grzechu" (2 Mch 12, 45). Kościół od początku
czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę
eucharystyczną , by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji
Boga. Kościół zaleca także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne za zmarłych:
Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o
nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego
mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie
wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze
modlitwy.
Komentarze
Prześlij komentarz