U fryzjera
Pewien mężczyzna poszedł, jak co miesiąc, do fryzjera.
Zaczęli rozmawiać o różnych sprawach. Ni z tego, ni z owego, wywiązała się
rozmowa o Bogu.
Fryzjer powiedział:
- Wie pan, ja nie
wierzę, że Bóg istnieje.
- Dlaczego pan tak
uważa? - zapytał klient.
- Cóż, to bardzo proste.
Wystarczy tylko wyjść na ulicę, żeby się przekonać, że Bóg nie istnieje. Gdyby
Bóg istniał, myśli pan, że istniałoby tyle osób chorych? Istniałyby opuszczone
dzieci? Gdyby istniał Bóg, nie byłoby bólu, nie byłoby cierpienia... Po prostu
nie mogę sobie wyobrazić Boga, który na to wszystko pozwala.
Klient pomyślał chwilę,
chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Nie chciał wywoływać niepotrzebnej
dyskusji. Gdy fryzjer skończył, klient zapłacił i wyszedł. I w tym momencie
zobaczył na ulicy człowieka z długą zaniedbaną brodą i włosami. Wyglądało na
to, że już od dłuższego czasu jego włosy i broda nie widziały fryzjera. Był
zaniedbany i brudny.
Wtedy klient wrócił i
powiedział:
- Wie pan co? Fryzjerzy
nie istnieją!
- Bardzo śmieszne! Jak
to nie istnieją? - zapytał fryzjer - Ja jestem jednym z nich!
- Nie - odparł klient -
Fryzjerzy nie istnieją, bo gdyby istnieli, nie byłoby ludzi z długimi włosami i
brodą, jak ten człowiek na ulicy.
- A nie, fryzjerzy
istnieją, to tylko ludzie nie poszukują nas z własnej woli.
- No właśnie -
powiedział klient. - Dokładnie tak. Bóg istnieje, to tylko ludzie Go nie
szukają i robią to z własnej woli, dlatego jest tyle cierpienia i bólu na
świecie.
Bóg nie obiecywał dni bez bólu, radości, bez cierpienia, słońca bez
deszczu.
Obiecał siły na każdy dzień, pociechę wśród łez i światło na drodze...
Obiecał siły na każdy dzień, pociechę wśród łez i światło na drodze...
źródło: www.fronda.pl
Komentarze
Prześlij komentarz