Ksiądz Jerzy Szymik napisał kiedyś wiersz pt. Być
śląskim księdzem.
W ostatnich dniach pożegnaliśmy księdza Rafała a niedawno
odszedł nasz ksiądz Wojciech. Rozjechali się po świecie a nawet dalej. Ten
pierwszy wyjechał do Francji, a drugi… do samego Boga.
Obu pokochaliśmy… obu już brakuje…
Wiersz ks. Szymika wydaje się być o nich. Jest zbyt piękny,
by cytować fragment. Oto cały tekst:
Nie spod figowców,
ani spośród gęstych koron sykomor,
ani ze szpaleru cyprysów
nas wezwał.
My jesteśmy spod cherlawych brzózek,
spod lękliwych topoli, ze środka
konających lasów
świerkowych.
Wielu z nas lepiej zna kąkol niż
pszenicę,
bo dorastaliśmy wśród bladych łąk i
kopalnianych stawów.
Szedł skrajem familoków
jak pękniętym jarem Pustyni Judzkiej
i wyraźnie potrzebował naszej pomocy.
Wołał nas.
Rozumieliśmy z tego niewiele,
ale jednak najważniejsze:
że Jemu się nie odmawia.
Dlatego
dołączyliśmy do tamtych,
nie wiedząc,
że oto spełnia się marzenie
śląskich chłopaków:
mieć mocne życie,
nie dać się byle czymu,
chronić bezbronnych,
wybierać Boga.
Idziemy za Nim.
Całymi latami oglądaliśmy jedynie Jego
plecy.
Ale teraz, pod wieczór,
coraz częściej zdaje się odwracać głowę
jakby nas liczył,
jakby pytał, czy nadal może na nas
liczyć,
jakby liczył dni, kiedy ujrzymy Go
twarzą w twarz, jakim jest.
Póki co, pocę się
jakbym krwawił.
Księże Wojciechu i księże Rafale
wiedzieliście, że Bóg może na Was liczyć. Dziękuję Wam, że my mogliśmy liczyć
na Was. Że szukaliście słów, które do nas trafiały, a gdy nie trafiły, bo słuchacze
z nas niedoskonali, darowaliście nam czas i serce, których nie sposób
przecenić.
Komentarze
Prześlij komentarz