Gorliwość o dom Twój pochłania mnie J 2,17
Świątynia jako gmach,
budowla. Już w jej nazwie zapisana jest odświętność,
wyjątkowość. Miejsce spotkania Boga z człowiekiem, przestrzeń dialogu, zaufania
i oddania. Świątynia jako dom Ojca, bezpieczny i oswojony, świadek
odejść i powrotów, zwątpień i nawróceń, złości oswojonej pokojem
serca. Wreszcie świątynia rozumiana jako Mistyczne Ciało Chrystusa, który
za mnie i za ciebie oddał życie, zwyciężył śmierć, przyniósł
zbawienie. Jego świątynia, która mieści się w moim marnym ludzkim
sercu. Jeśli uświadomić sobie te powyższe prawdy, postawa, z jaką
przestępuję progi mojego kościoła, jest zupełnie oczywista. Idę
do Ojca, by przyjąć Jezusa pod postacią chleba, a tym samym
zjednoczyć się z Duchem Świętym. Ale jeśli zacznę
przyglądać się kościołowi z boku, zamiast doświadczać piękna
Eucharystii i płynącej z niej siły, zacznę wytykać błędy,
koncentrować się na mało znaczących szczegółach, zatracając odczucie sacrum.
A jeśli nawet poddam się takiej pokusie, zechciej, Jezu, zrobić
porządek w moim sercu, jak w świątyni jerozolimskiej. Stanowczo
i bezdyskusyjnie.
Komentarze
Prześlij komentarz