jak mi ciężko....



Te zdanie streszcza duchowość wielu z nas. Rzeczywiście, na pewnym etapie rozwoju duchowości jest to coś zupełnie prawidłowego. Czasami jest ciężko.... Myśleć, żyć, wybierać po Bożemu. Czasy ciężkie, niesprzyjające, nie takie. Rodzina, problemy, zawiłości, nakładki, wzorce.... Tak nas to wszystko boli, tak przytłacza i obciąża, że zapominamy iż istotą chrześcijańskiej duchowości jest przeżywanie radości zmartwychwstania, radości odrodzenia
w Chrystusie. Nie jestem już spolegliwym, zasmuconym i przygaszony. Staję się tym, który
w mocy Chrystusa odrodził się do nowego życia. Dlatego, chrześcijaństwo to duchowość, która choć w pewnym sensie jest ciężka (bo nie jest lajtowym „wszystko mi jedno”), to, to co dla innych jest nie do przejścia, dla mnie, powinno stawać się drogą, prawdą i życiem – które dają spełnienie, poczucie szczęścia, radości i pokoju serca.
Czy jest we mnie wolność dziecka Bożego? Może warto poświęcić kilka chwil urlopowego odpoczynku na przemyślenia dotyczące mojej duchowości, tego jaka jest i kim się w jej przestrzeni staję? Pełnia życia w Bogu rodzi świętość. To wybory, problemy, codzienność życia, które przynoszą w Chrystusie łaskę radosnej ciszy, jasność, prawdziwość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Panie nasz, który włosy masz jak len i przechadzasz się po niebie...